Tekst: prof. Kazimierz Karolczak
Przywoływane Zarzecze położone jest na skrzyżowaniu lokalnych dróg prowadzących do Jarosławia (11 km), Przeworska (9 km), Kańczugi (10 km) i Pruchnika (14 km). Należy do wsi ze średniowiecznym rodowodem, potwierdzonym w aktach grodzkich i ziemskich z czasów Pierwszej Rzeczypospolitej.
Odczytanie relacji pomiędzy mieszkańcami pałacu (dworu) i wsi następuje najczęściej na podstawie źródeł wytworzonych przez tych pierwszych, czego skutkiem bywa ich widzenie niejako przez szybę salonu.W odniesieniu do XIX wieku źródła te zdecydowanie dominują, chyba że na owej linii zaciążył poważny konflikt, w którym strony poszukiwały rozstrzygnięcia w sądzie. W przeciwnym razie mieszkańcy dworu pozostawiali w swych wspomnieniach idylliczny obraz stosunków raczej życzeniowych, aniżeli rzeczywistych.
Tworzyli go na podstawie kontaktów z tzw. klientami dworu, tj. osobami pracującymi na rzecz dworu i jego mieszkańców, korzystającymi a owych kontaktów, a więc i dbającymi o podtrzymywanie dobrych relacji. Park dworski skutecznie oddzielał zazwyczaj rodzinę dziedzica (właściciela) od problemów zajmujących chaty chłopskie, a sporadyczne spotkania wynikające z rytmu życia wsi (zakończenie żniw, życzenia świąteczne itp.) raczej wykoślawiały jeszcze ten obraz. Odtwarzać musimy go więc raczej przez analizę faktów, aniżeli komentarze piszących wspomnienia, bo pamięć po latach nader często wymazuje rzeczy złe…
Tytułowe Zarzecze1daje nie tak znów częstą możliwość obserwowania relacji wsi z rodziną właścicieli na przestrzeni wielu pokoleń i w perspektywie aż dwóch stuleci. Zastrzec jednak trzeba, iż do obserwacji tej odnoszą się także sformułowane wyżej uwagi, bo skażona jest, jeśli już nie widzeniem zza okna pałacu, to co najmniej przez bramę parku. Przywoływane Zarzecze położone jest na skrzyżowaniu lokalnych dróg prowadzących do Jarosławia (11 km), Przeworska (9 km), Kańczugi (10 km) i Pruchnika (14 km). Należy do wsi ze średniowiecznym rodowodem, potwierdzonym w aktach grodzkich i ziemskich z czasów Pierwszej Rzeczypospolitej. Lokowana w XV wieku, posiadała własny kościół, będący siedzibą erygowanej w 1430 roku parafii łacińskiej. Do początku XVIII wieku wieś pozostawała w rękach najpierw drobnej, a potem wielowioskowej szlachty. Przed rozbiorami Zarzecze wchodziło w skład dóbr pruchnickich należących już w pierwszej połowie XVIII wieku do rodziny Morskich, która poprzez związki małżeńskie skoligaciła się wkrótce z Dzieduszyckimi. Decydujący dla przyszłych losów majątku był fakt poślubienia w 1783 roku przez Ignacego Morskiego swej kuzynki Magdaleny, córki Tadeusza Dzieduszyckiego. Związek ten, zaplanowany przez matki nowożeńców (siostry: Ludwikę i Salomeę z Trembińskich)2, od samego początku był nieudany. Inteligentna, przejawiająca zainteresowania artystyczne Magdalena nie znalazła w mężu pożądanego partnera życiowego. Ignacy był wprawdzie człowiekiem zamożnym, zaradnym w prowadzeniu własnych interesów, ale wrodzone skąpstwo nie tylko nie pozwalało mu korzystać z tego bogactwa, ale i zapewnić żonie należnej jej pozycji towarzyskiej. Wielkiego świata unikał prawdopodobnie z powodu swego kalectwa fizycznego, ale nie przeszkadzało mu to w prowadzeniu dość swobodnego, rozpustnego wręcz życia osobistego. Stosunki między małżonkami popsuły się ostatecznie w 1799 roku, kiedy to po urodzeniu martwego dziecka i długiej chorobie lekarze pozbawili Magdalenę jakichkolwiek złudzeń na dalsze potomstwo3.
Trudno się więc dziwić, że Magdalena niechętnie spędzała czas w Pruchniku, a korzystała z każdej okazji do podróżowania po kraju i Europie. Uzupełniała swoje wykształcenie, rozwijała zainteresowania malarstwem, architekturą, gospodarstwem wiejskim. Silne wrażenie wywarły na niej wizyty w Puławach, ówczesnej stolicy kulturalnej ziem polskich. Przyjacielskie stosunki nawiązane tam z żoną i siostrą księcia Adama Czartoryskiego skierowały jej zainteresowania także na ogrodnictwo. Księżna wirtemberska uchodziła bowiem w tym czasie za jedną z najlepszych w Europie specjalistek od upiększania wiejskich siedzib oryginalnymi ogrodami4. Trudno się więc dziwić, że Magdalena korzystała z każdej okazji (np. podczas podróży z bratem Wawrzyńcem), by zwiedzać, czy wręcz podpatrywać urządzenie wielkich zakładów ogrodniczych w Europie.
Wracając z podróży Morska chętnie zatrzymywała się w Zarzeczu, gdzie za mieszkanie służył jej skromny domek ekonomski z niewielką oficyną. Z czasem postanowiła założyć tam własną, wzorową wiejską rezydencję. Jej budowę rozpoczęła w 1817 roku po powrocie z trwającej dwa lata podróży po krajach niemieckich, Włoszech, Anglii i Holandii5. Przywiozła z sobą szkice urządzeń budowlanych i własnoręczne notatki, które prawdopodobnie posłużyły sprowadzonemu architektowi Christianowi P. Aignerowi i rysownikowi Józefowi Tabaczyńskiemu do sporządzenia poprawnego pod względem technicznym projektu6. Częściowo pałac musiał być gotowy już w 1819 roku, skoro hr. Morska 4 lutego wydała tam bal na cześć księżnej Adamowej Czartoryskiej, ale prace wykończeniowe trwały aż do 1823 roku7.
Jednocześnie z pięknym pałacem, wzorowanym na świątyni Sybilli w Puławach, budowano tzw. ogrodnictwo, duże pomarańczarnie, piętrowy budynek (tzw. jaskółkę) mający pomieścić administrację i mieszkania oficjalistów, dalej stajnie, wozownie i warsztaty narzędzi rolniczych. Po przeciwnej stronie gościńca stanęły zabudowania folwarczne z pięknym budynkiem mieszkalnym dla zarządcy, a na wsi dom zajezdny, w którym później pomieszczono szkołę. Prócz pałacu wszystkie inne budynki wzorowano na budowlach holenderskich, ale wykonywano je prawie w całości z materiałów wytwarzanych we własnych majątkach hr. Morskiej. W Cząstkowicach uruchomiono cegielnię, a w Węgierce wypalano wapno. Stolarze, sprowadzeni ze sławnych w tym czasie na ziemiach polskich warsztatów w Kolbuszowej, wykonali też na miejscu większość mebli z drewna pozyskiwanego z pobliskich lasów. Wśród nielicznych obcych elementów wyposażenia wnętrz pałacowych były marmurowe kominki oraz alabastrowe figury i urny pochodzące z dalekich Włoch8.
Szeroko zakrojone prace zapewniały przez lata pracę wielu okolicznym rzemieślnikom, a osiedlenie się w Zarzeczu właścicielki tworzyło nowe relacje z mieszkańcami wsi. Wydaje się, że w tym czasie były one nader jednostronne. Hrabina była osobą konkretną i praktyczną, ale w kontaktach ze wsią chciała odgrywać rolę opiekunki i nauczycielki, decydować o sposobie życia rodzin chłopskich, zmieniać ich mentalność, co nie spotykało się z entuzjazmem. Nowinki wprowadzane na galicyjską wieś przyjmowały się opornie, ale przyznać trzeba, iż od tego czasu mieszkańcy zyskali dostęp do młyna i kilku zainstalowanych tam warsztatów, m.in. kuźni.
W krótkim czasie Zarzecze stało się czołowym, obok Łańcuta i Przeworska, ośrodkiem życia towarzyskiego i kulturalnego w całym regionie. Pałac słynął z gościnności, a na bale wydawane przez hrabinę Morską aż do 1831 r. chętnie zjeżdżała się zarówno młodzież szlachecka, jak i arystokracja licząca się w życiu gospodarczym i kulturalnym całej Galicji, bywali cudzoziemcy.
Magdalena żyła z mężem przez wiele lat w separacji, ale oficjalnie rozeszli się dopiero w 1817 roku9. Mimo to, Ignacy Morski – umierając bezdzietnie w dwa lata później – pozostawił żonie prawie wszystkie swe dobra. Hrabina zafascynowana architekturą holenderską próbowała przenieść do Zarzecza tamtejszy typ budynków gospodarczych i zagrody chłopskiej10. Sama zaprojektowała piętrowe, licowane paloną cegłą domy, przy których powstały jednakowe obejścia i ogrody. Misja cywilizacyjna dziedziczki nie znalazła jednak uznania pod strzechami, a wielu chłopów porzuciło role i domy zbyt wymagającej cywilizatorki11. Eksperyment z umieszczeniem chłopów zarzeckich w obcych dla nich warunkach nie powiódł się, ale pomysły hrabiny wzbudziły szerokie zainteresowanie w całej monarchii. Sprzyjało temu systematyczne utrwalanie za pomocą szeregu rysunków i obrazów realizowanej w Zarzeczu koncepcji urbanistycznej. Rysunki przeniesione przez rytowników na blachę miedzianą posłużyły później do wydania w Wiedniu dwóch wspaniałych albumów rozsławiających Zarzecze12. Hrabina przeznaczała je – jak informuje w przedmowie – dla rodzeństwa, krewnych i przyjaciół.
Po upadku powstania listopadowego Magdalena Morska na znak żałoby wycofała się z życia towarzyskiego, przestała urządzać bale, a otworzyła bramy pałacowe dla emigrantów licznie przybywających z Królestwa Polskiego13. Udzielała im pomocy materialnej, wyprawiała za granicę. Sama przywdziała symboliczne czarne szaty z którymi nie rozstawała się już do śmierci. Odtąd w Zarzeczu panowała atmosfera ascetyzmu, a pałac nieodmiennie kojarzono z ową przepojoną duchem narodowym matroną. Z zasad i przekonania, z duszy była dobroczynną… (…) była to jej religia i jej modlitwa (…) Rzucając hojnie i ciągle tysiącami na potrzeby bliźnich, sobie odmawiała nawet owych błyskotek i drobnostek, którym płeć jej tak rada zwykle bywa… (…) Nie nosiła na palcach pierścieni, a i pieniędzy też nie składała…14.
Morska pozostała aktywna do późnej starości. Podróżowała po Europie, a w Zarzeczu nadal realizowała swe projekty architektoniczne. Z romantycznym kompleksem pałacowo-parkowym wyraźnie kontrastował stojący obok stary drewniany kościółek zwrócony wielkim ołtarzem w kierunku wschodnim. W 1844 roku położyła więc fundamenty pod nowy kościół15, który miał być wybudowany w stylu świątyni greckiej, na wzór słynnej La Madeleine w Paryżu16. Rozpoczęte prace przerwała jednak śmierć fundatorki 11 maja 1847 roku. Hrabina nie miała potomstwa, a swe dobra zapisała bratu Józefowi17, który nie zdążył ich jednakże objąć, jako że sam zmarł parę tygodni później 19 czerwca t. r.18. Jedynym dziedzicem majątków został jego syn, hrabia Włodzimierz Dzieduszycki, który dopiero w latach siedemdziesiątych XIX wieku podjął dalsze prace nad budową kościoła.
Magdalena Morska, testamentem z 19 kwietnia 1847 roku19, hojnie obdarowała też osoby prowadzące jej interesy gospodarcze: Franciszka Czerkawskiego i Józefa Marynowskiego20 oraz swą damę do towarzystwa Emilię z Borzeckich Kotkowską. Pamiętała również o księżach, oficjalistach i służbie. Rozdzieliła nawet swą bibliotekę, przy czym książki w języku francuskim przekazała do lwowskiego Ossolineum. Spadkobiercę obciążyła wypłatą szeregu datków na krajowe zakłady dobroczynne, a pieniądze uzyskane ze sprzedaży jej pereł przeznaczyła na rzecz emigracji polskiej w Paryżu i Londynie21.
Spadkobierca Józefa, syn Włodzimierz, odziedziczył prócz Zarzecza także Poturzycę i Ryczów w Galicji, Tarnawatkę w Królestwie Polskim, Jaryszów na rosyjskim Podolu oraz Wiry i Konarzewo w Poznańskiem. Z czasem stał się jednym z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w Galicji. Nie zajmował się osobiście administracją gospodarczą, sporo czasu poświęcał na realizacje swych pasji przyrodniczych i na podróże po Europie. Nie osiadł na stałe w Zarzeczu, a najczęściej przebywał w zakupionym we Lwowie pałacu przy ul. Kurkowej, bądź też w miesiącach letnich w dużej rezydencji w Pieniakach, przejętej od Miączyńskich po ślubie z Alfonsyną. W drugiej połowie XIX wieku pałac w Zarzeczu był dopiero na trzecim miejscu wśród siedzib, z których najczęściej korzystała rodzina Dzieduszyckich. Alfonsyna bywała tu w pewnych okresach roku z córkami, a Włodzimierz zimą urządzał polowania, na które zapraszał prócz sąsiadów także znaczące osobistości z życia politycznego, gospodarczego i kulturalnego ówczesnej Galicji.
Wkrótce po śmierci ojca Włodzimierz stanął przed trudnym egzaminem obywatelskim. W środowisku arystokracji galicyjskiej trwała dyskusja nad ograniczeniem pańszczyzny. Projekt jej całkowitego zniesienia przedłożyli już w czerwcu 1846 roku Maurycy Kraiński i Agenor Gołuchowski22, obawiając się, że rozgoryczenie, nienawiść i nieufność poddanych wobec dworów tak się pogłębiły, iż dla zabezpieczenia wewnętrznego spokoju, nie wystarczy to już obecnie, jeżeli się połowicznymi środkami zacznie uśmierzać doprowadzone do najwyższego stopnia wzburzenie umysłów23. Propozycja ta zakładała spłatę odszkodowań przez samych chłopów, a więc była korzystna dla właścicieli ziemskich, ale przyjęcie tego, jak i późniejszych projektów reform zgłaszanych przez Kraińskiego, kłóciło się z interesami politycznymi Wiednia. Znamienne, że projektodawcy uzyskali liczące się poparcie ponad stu ziemian, wśród których znalazł się młody Włodzimierz Dzieduszycki24.
Nie czekając na decyzje władz darował on chłopom pańszczyznę w swych majątkach położonych na terenie Galicji i praktycznie już w marcu 1848 roku płacił za każdą pracę wykonywaną na rzecz dworu. Ogarnięty skrajnie demokratycznymi poglądami młody arystokrata zamierzał początkowo nawet rozdać chłopom część swych dóbr, ale licząc się z opinią konserwatywnego ziemiaństwa poprzestał na zniesieniu pańszczyzny25. W Zarzeczu 2 kwietnia 1848 roku w obecności miejscowego proboszcza, urzędników dworskich i znaczniejszych włościan podarł tablicę powinności pańszczyźnianych, co chłopi przyjęli z zadowoleniem. Gest ten nie tylko zapoczątkował dobre relacje nowego właściciela z wsią, ale dał podstawy do modelowo wręcz układającej się współpracy przez następne pół wieku.
Włodzimierz zdawał sobie sprawę, że nie wszystkie majątki ziemskie były w tak pomyślnej sytuacji jak nie zadłużone Zarzecze, stąd też postawy swojej nie stawiał za wzór, przezornie nie namawiał do naśladowania, a nawet prosił chłopów w swych dobrach, by nie podburzali poddanych w sąsiednich majątkach26. Od strony prawnej darowizny z marca, kwietnia i tak nie miały mocy obowiązującej o czym przesądził ostatecznie okólnik gubernatora Franza Stadiona z 5 kwietnia 1848 roku.
Po krwawej rabacji 1846 roku wielu ziemian, chcąc zapewnić bezpieczeństwo swym najbliższym, przenosiło rodziny do miast. Odwrotnie postąpiła natomiast matka Włodzimierza, Paulina z Działyńskich, osiadając po 1848 roku w Zarzeczu. Spędziła tam ostatnie lata swego życia, nie wnosząc jednak nic nowego w panujące tam stosunki. Nie najlepsze już zdrowie pozwalało jej na utrzymywanie skromnych kontaktów towarzyskich jedynie z najbliższym sąsiedztwem, a stosunki ze wsią pozostały aż do jej śmierci w 1856 roku bardziej aniżeli poprawne, co w tej części Galicji wcale nie było takie powszechne.
Po przejęciu Zarzecza Włodzimierz unowocześnił tamtejsze gospodarstwo, zorganizował je na nowych zasadach, wprowadził do hodowli nowe rasy zwierząt, a do upraw nowe odmiany roślin. Majątek specjalizował się w hodowli krów rasy angielskiej, a początek stadu dały zwierzęta sprowadzone do Galicji w latach sześćdziesiątych XIX stulecia. Później krowy sprowadzono z Holandii, a z Anglii owce. Utrzymywanie dużego stada mlecznego skłoniło zarządzającego majątkiem Kazimierza Zbyszewskiego do uruchomienia w Zarzeczu serowni. Nowinki pojawiające się w gospodarstwie folwarcznym – choć dostrzegane przez chłopów – nie znajdowały jednak – ze zrozumiałych względów – wśród nich naśladowców. Wieś korzystała natomiast z obecności fabrykanta Leszka Sznauferta, który przy pomocy Włodzimierza Dzieduszyckiego otworzył w 1857 roku w Zarzeczu „wyrobnicę machin i narzędzi rolniczych”. Zakład produkował głównie na potrzeby dużych gospodarstw (folwarków) w okolicy, wytwarzając różnego typu młocarnie, sieczkarnie, siewniki, wialnie, młynki do czyszczenia zboża, pługi27. Jego istnienie przyczyniło się do wykształcenia w rzemiośle kilkunastu synów chłopskich, a po przejęciu firmy w latach 60-tych XIX wieku przez mechanika Jana Lampickiego także do wprowadzenia nowoczesnych narzędzi do większych gospodarstw na wsi, jako że pod jego kierownictwem zakład specjalizował się w wytwarzaniu narzędzi mniej skomplikowanych, głównie angielskich modeli do roślin okopowych28Na przeszkodzie szerszej mechanizacji gospodarstw chłopskich w Zarzeczu stała ich wielkość: w latach 1871-1880 jedynie trzecia ich część posiadała ponad 2 ha ziemi. Do wyjątków należały samodzielne ekonomicznie gospodarstwa Drabików (prawie 15 ha), Cząstków (7,2 ha Józefa i 7,5 ha Marcina) czy Płociców (7,5 ha Jana, 5,5 ha Walentego)29. Większość mieszkańców żyła w biedzie, którą pogłębiła eksplozja demograficzna na przełomie XIX i XX wieku. W ciągu 20 lat liczba ludności wzrosła z 692 do 951, tj. o ponad 37%.
W 1863 roku Włodzimierz Dzieduszycki, acz niechętny walce, zaangażował się w pomoc dla powstania. Przez jego ręce przechodziła w pewnym okresie cała kierowana do Galicji korespondencja naczelnych władz powstania, a sprzyjającą po temu okolicznością były jego rozległe interesy gospodarcze, zlokalizowane m. in. po obu stronach ówczesnej granicy austriacko-rosyjskiej. Z Zarzecza i Poturzycy pod przykrywką transportów kierowanych do Tarnawatki, przerzucano na wozach skarbowych do Puszczy Solskiej, lasów biłgorajskich i na Zamojszczyznę ludzi, broń, mundury i żywność30. W drugą stronę transportowano rannych, dla których z polecenia hrabiego urządzono w jego majątkach prowizoryczne szpitale.
W rozległych majątkach Dzieduszyckiego nie było konfliktów religijnych. Kolator równie troskliwie opiekował się świątyniami obrządku łacińskiego, jak i greckiego, budując w należących do niego wsiach zarówno kościoły, jak i cerkwie. Najbardziej znany z tych kościołów stanął w Zarzeczu na fundamentach założonych jeszcze przez Magdalenę Morską, ale według zmienionego pierwotnego układu architektonicznego. Nowy plan świątyni w stylu neoromańskim przygotował lwowski profesor Julian Zachariewicz, a budowa finansowana przez Włodzimierza i Alfonsynę Dzieduszyckich trwała kilka lat. Znaczny w nią wkład – w postaci robocizny pieszej i konnej – włożyli też chłopi parafii zarzeckiej31. Budowę zakończono w 1880 roku, a poświęcenia kościoła dokonał 3 października t. r. biskup krakowski ksiądz Albin Dunajewski. Pod wielkim ołtarzem świątyni znalazła miejsce krypta grobowa, w której Włodzimierz Dzieduszycki złożył prochy swych rodziców, a potem i sam w niej spoczął wraz z najbliższą rodziną32. Ciekawe, że część obrazów z rozebranego starego kościoła Alfonsyna podarowała rodzinom chłopskim33.
Pod koniec XIX wieku Zarzecze stało się siedzibą utworzonej w 1893 roku ordynacji familijnej hr. Dzieduszyckich. Prócz klucza zarzeckiego weszły do niej także dobra poturzyckie, w sumie ponad 20 tys. mórg. Pałac w Zarzeczu przeznaczono na siedzibę drugiego ordynata, którym miał zostać zięć Włodzimierza, Tadeusz Dzieduszycki. Ten jednak, skonfliktowany z teściową Alfonsyną, demonstracyjnie mieszkał w swoim pałacu w Niesłuchowie, a Zarzecze pozostawało w dyspozycji zarządu dóbr. Tadeusz, przez kilka lat po objęciu ordynacji zajmował się jeszcze sprawami majątkowymi, a potem, schorowany, wycofał się w zacisze domowe. Gospodarką ordynacji zarządzał od 1910 roku, jako dyrektor, Jan Mycielski34, ożeniony z jedną z wnuczek Włodzimierza. Okazał się zdolnym administratorem i dobrym gospodarzem. Majątki obsadził ludźmi z wyższym wykształceniem rolniczym, dzięki czemu możliwe stało się wprowadzenie jeszcze przed pierwszą wojną światową postępu gospodarczego na poziomie najlepiej ocenianych wówczas majątków w Galicji. Pod jego okiem w Zarzeczu doświadczenia nabierali praktykanci. W 1912 roku wyremontował pałac, przystosowując go do obowiązujących wówczas standardów życia. Założył wodociągi, które doprowadził też do budynków ordynackich, obór i stajni. Wszystkim pracownikom zapewniono opiekę lekarską, kontraktując lekarza z Jarosławia, którego do Zarzecza dowoziły dworskie konie. Przepisywane chorym lekarstwa opłacał zarząd ordynacji35.
W trudnej sytuacji znalazła się ordynacja po 1914 roku. Produkowana żywność znajdowała w warunkach wojennych natychmiastowy zbyt, ale nie przynosiła dochodów. Administracyjnie wyznaczone ceny maksymalne, przy bardzo drogiej sile roboczej, czyniły produkcję tę wręcz nieopłacalną. Folwarkom – nie posiadającym zazwyczaj żadnych zapasów – wyznaczano wysokie limity obowiązkowych dostaw zboża dla wojska, z których rządcy wywiązywali się skupując plony od chłopów. Ci ostatni chętnie sprzedawali swoje nadwyżki w obawie przed konfiskatami dokonywanymi co pewien czas przez wojskowych intendentów36.
W całej Galicji brakowało żywności, a głód szczególnie doskwierał miastom. W połowie 1918 roku o pomoc do Dzieduszyckich zwrócił się Magistrat Jarosławia, którego mieszkańcy od wielu miesięcy pozbawieni byli zaopatrzenia w mąkę, kartofle i rośliny strączkowe. Proszono jednak nie o wsparcie, ale o sprzedaż miastu najpierw pierwszych wozów zebranego zboża, a następnie o zawarcie kontraktu na dalsze dostawy. Włodarze miasta zdawali sobie widocznie sprawę z nieopłacalności owej transakcji dla ordynacji, jako że proponowali ominięcie cen maksymalnych wypłatą dodatkowej premii, na co uzyskali wcześniej zgodę władz politycznych37.
W połowie 1918 roku nowy, trzeci już ordynat, Paweł Dzieduszycki, udostępnił pałac w Zarzeczu bratu Włodzimierzowi, który szczęśliwie wydostał się z ogarniętego rewolucją Kijowa. Mimo upoważnienia do korzystania z dochodów Zarzecza Włodzimierz obawiał się jednak zamieszkałej w okolicy ludności ukraińskiej i wywiózł rodzinę do Krakowa. Sam wrócił do Zarzecza i przyczynił się do zorganizowania silnej administracji w samorzutnie powstałym Komitecie Powiatowym. Reprezentacja Rządu Polskiego w Jarosławiu powołała go 4 listopada 1918 roku na członka prezydium.
Po wybuchu wojny z czerwoną Rosją, Włodzimierzowi, zarządzającemu już wówczas ordynacją, udało się stworzyć z dawnych austriackich rezerw, pozostających w koszarach w Jarosławiu, jako taki oddział mogący odeprzeć ewentualny atak Ukraińców zza Sanu. Stuosobowy oddział kawalerii złożony z ochotników wyekwipował na własny koszt, obiecując każdemu z nich po powrocie 3 morgi gruntu na własność38. Przeglądu tego „wojska” dokonał gen. Rozwadowski, gdy wstąpił do Zarzecza idąc na odsiecz Lwowa39. W 1920 roku Dzieduszycki zgłosił się z tym oddziałem do formowanej we Lwowie polskiej Armii Ochotniczej.
Rodzina ostatniego ordynata osiadła ostatecznie w Zarzeczu, gdzie na świat przychodziły kolejne dzieci. Następujące po sobie ciąże i rosnące z roku na rok obowiązki domowe żony Włodzimierza, Wandy z Sapiehów, nie pozwalały jej na krótkie nawet wyjazdy. Przestała się też angażować w życie wsi, co było jeszcze widoczne na początku lat dwudziestych, gdy z jej inicjatywy założono Koło Gospodyń Wiejskich Parafii Zarzecze.40.
W okresie międzywojennym ordynat angażował się w szereg przedsięwzięć społeczno-politycznych, zaniedbując zarządzanie majątkami, co w połączeniu z kryzysem gospodarczym w rolnictwie spowodowało upadek ordynacji. Szukając wyjścia z powiększającego się zadłużenia, Rada Ordynacka zobowiązała Włodzimierza Dzieduszyckiego do wystąpienia do sądu o zgodę na zwolnienie dóbr klucza zarzeckiego spod węzła ordynackiego. Leżały one w najbardziej zaludnionym terenie ordynacji, stąd też najłatwiej było je sprzedać. Powierzchnia ordynacji systematycznie się zmniejszała. W powiecie jarosławskim rozparcelowano folwarki: Zarzecze, Podzamcze, Kamienicę, Rożniatów i Pełnatycze. Służba z tych folwarków została uposażona w ziemię za darmo lub po cenach ulgowych znacznie ponad normę ustawową. Już przed wybuchem wojny ordynacja praktycznie znalazła się w stadium likwidacji. Wojna przedłużyła jedynie agonię.
Po 17 września 1939 roku, mimo poprawnych początkowo stosunków niemiecko-sowieckich, nie było możliwe administrowanie majątkami po obu stronach nowej granicy. Dobra położone na terenach zajętych przez Rosjan należało uznać za stracone. Ordynacja Dzieduszyckich, znacznie okrojona w czasie wojny w stanie swego posiadania, postrzegana była przez wielu ludzi jako oaza, w której można było przetrwać najtrudniejsze nawet dni. Zatrudnienie na jakimkolwiek stanowisku w majątku dawało przynajmniej dach nad głową i wyżywienie. Nie bez znaczenia był też parasol ochronny, jakim hr. Włodzimierz potrafił otoczyć swych pracowników, izolując ich zazwyczaj skutecznie od dolegliwości zarządzeń okupanta, w tym przede wszystkim chronił przed wywózką na roboty do Niemiec. Trudno się zatem dziwić, że w czasie wojny w ordynacji był stały przerost zatrudnienia, nie dający się w żaden sposób uzasadnić ekonomicznie, a będący prostą konsekwencją postępowania ordynata, który swą pozycję społeczną (respektowaną również przez okupanta) wykorzystywał do działalności w gruncie rzeczy charytatywnej. Na folwarkach stale powiększano etaty służby i robotników sezonowych, wymyślano różne roboty melioracyjne. O pomoc do niego zwracały się nie tylko rodziny byłych oficjalistów w jego dobrach, pozbawiona środków do życia inteligencja (m.in. Marian des Loges ze Lwowa), ale i wielu zrujnowanych przez wojnę ziemian. Ordynat wspomagał żywnością (głównie cukrem) kolegium jezuickie w Nowym Sączu, w którym kształcono chłopców ze wszystkich domów zakonnych na ziemiach polskich41, a liczne pokwitowania przekazów pieniężnych do różnych ludzi proszących o wsparcie świadczą o bardzo szeroko prowadzonej akcji charytatywnej.
Zarzecze nie było jednak oazą spokoju. W 1942 roku gestapo aresztowało tam wikarego, księdza Wojnara, którego dwie parafianki (Polki) oskarżyły o wygłaszanie kazań patriotycznych. W tym samym roku na polu za cmentarzem zastrzelono około 40 osób, pochodzących przeważnie z Przeworska, a przywiezionych przez miejscowego Niemca, niejakiego Prokopa42. Mieszkańcy pałacu czuli się jednak względnie bezpiecznie, korzystając ze swoistego immunitetu Włodzimierza, który dzięki wcześniejszym kontaktom z niemieckimi towarzystwami naukowymi traktowany był z dużym szacunkiem przez lokalną władzę okupacyjną. Bardzo dobrze układały się też stosunki z mieszkańcami wsi, co potwierdzały nie tylko lata wojny, ale i kontakty w późniejszym okresie.
Pałac w Zarzeczu stał się podczas okupacji azylem dla rodziny Stanisława Dzieduszyckiego z Sokołowa, brata ostatniego ordynata. Przed samymi świętami, w grudniu 1939 roku, do Jarosławia nadszedł transport wysiedleńców z Poznańskiego43. Oddział PCK z Jarosławia zwrócił się do pobliskich ziemian, prosząc o przyjęcie tułaczy. Dzieduszyccy zgodzili się zakwaterować w zabudowaniach dworskich około 50 osób. Wysłano po nich furmanki, sporządzono prycze, przygotowano i ogrzano izby, zapewniono wyżywienie. Wskutek nałożonych przez Niemców kontyngentów poważne problemy stwarzała aprowizacja tak dużej grupy ludzi, ale ważne też było uchronienie ich przed wywiezieniem na przymusowe roboty do Niemiec. Włodzimierz Dzieduszycki zabezpieczył ich przed tą ewentualnością wyrobieniem w niemieckim urzędzie dokumentów poświadczających zatrudnienie w Zarzeczu. Pracę znaleźli w zawiązanej spółdzielni powroźniczej, którą ordynat wyposażył w sprzęt, zakupił słomę konopną i zapewnił fachowego instruktora. Starszych chłopców wpisywano na listę robotników leśnych zatrudnianych przy wprowadzonym przez Niemców obowiązkowym żywicowaniu sosen, a dziewczęta były oficjalnie robotnicami zajętymi w dużej dworskiej uprawie warzyw i ziół lekarskich44. Prawdopodobnie w Zarzeczu ukrywano też rodziny żydowskie45. Na utrzymaniu ordynata znalazło się w sumie ponad 70 wysiedleńców i uciekinierów, wśród których sporą grupę stanowiły dzieci i dorastająca młodzież46. W Zarzeczu zorganizowano dla nich szkołę w ramach tajnego nauczania, funkcjonującą aż do wakacji 1944 roku, a więc do momentu przesunięcia się frontu na wysokość Sanu47.
Okupacja niemiecka skończyła się dla Zarzecza 26 lipca 1944 roku, kiedy to po krótkiej walce teren ten zajęły wojska radzieckie48. Wkrótce miało się okazać, że oczekiwane i z nadzieją wymawiane słowo „wyzwolenie” przybrać miało dla mieszkańców pałacu zupełnie inne znaczenie. 31 września 1944 roku dobra zarzeckie przejął Urząd Ziemski, a lasy przeszły pod zarząd państwowy od 1 listopada t. r.49. Dotychczasowi mieszkańcy zostali usunięci z pałacu zarzeckiego, w którym na prawie rok rozgościli się żołnierze sowieccy50. Ordynat wraz z najstarszym synem Tadeuszem i zięciem Janem Szeptyckim zostali 3 października 1944 roku aresztowani przez NKWD i wywiezieni do Jarosławia51. W ich obronie stanęli chłopi z Zarzecza i okolic, którzy w liczbie kilkuset udali się następnego dnia do władz powiatowych. Interwencja ta na niewiele się zdała, jako że więźniów przewieziono już w tym czasie do aresztu Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie, gdzie spędzili prawie dwa miesiące.52Pałac czasowo zamieniono na muzeum, ale wkrótce umieszczono w nim internat żeński Technikum Rolniczego. Sama szkoła zajęła oficyny, zamieszkałe wcześniej przez oficjalistów dworskich. Część mebli z pałacu zabrała miejscowa ludność, a resztę Starostwo Powiatowe przekazało jako depozyt do Muzeum Miejskiego w Jarosławiu. Zespół Szkół Rolniczych użytkował zespół pałacowy do 1985 roku, kiedy to całość przejęła gmina Zarzecze. Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku w części obiektów znajdowała się biblioteka, kawiarnia, Gminny Ośrodek Kultury oraz przedszkole. Pozostałymi budynkami oraz należącymi do zespołu 50 ha ziemi władało miejscowe Technikum Rolnicze. Wszystkie te nieruchomości były wówczas własnością skarbu państwa53.
Rodzinie ordynata, która otrzymała polecenie opuszczenia Zarzecza w ciągu 48 godzin, pomogli wyjechać miejscowi chłopi. Na strychu kościoła udało im się ukryć archiwum rodowe, dzięki czemu ostatni ordynat Włodzimierz, a potem jego syn Tadeusz wystawili w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych swym byłym pracownikom cały szereg poświadczeń o zatrudnieniu, wymaganych przy przechodzeniu na emeryturę.
Ostatni ordynat aż do śmierci utrzymywał stały kontakt z kilkoma osobami z zamieszkałymi w Zarzeczu (szczególnie z proboszczem), a korespondencję od nich gromadził w teczce z napisem „Przyjaciele z Zarzecza”. Włodzimierz Dzieduszycki zmarł 9 września 1971 roku w Warszawie i został pogrzebany na Cmentarzu Powązkowskim. W 1978 roku jego ciało ekshumowano i złożono w krypcie grobowej Dzieduszyckich w zarzeckim kościele54„Powrotowi” ostatniego ordynata towarzyszyły tłumy mieszkańców Zarzecza i okolicznych wsi, a objawy sympatii okazywane jego potomkom wskazywały, że nie zjawili się tam wyłącznie z ciekawości.
Po 1989 roku Dzieduszyccy zaczęli pojawiać się w Zarzeczu nie tylko z okazji Wszystkich Świętych. Zgłaszanymi przez potomków ostatniego ordynata projektami zagospodarowania pałacu interesowały się władze gminy i powiatu, ale przede wszystkim mieszkańcy ubogiego Zarzecza, w którym – na przekór wszystkiemu – przetrwała bardzo dobra pamięć o rodzinie ostatnich właścicieli. Część z tych projektów w ówczesnych warunkach prawno-politycznych nie była realna, na inne projektodawcom zwyczajnie brakowało środków finansowych. Sympatię wzbudzała jednak deklarowana od początku wola nie starania się o odzyskanie pałacu, ale ożywienie w oparciu o zachowaną tam substancję życia regionu. Nie powiodła się ostatecznie próba zagospodarowania pałacu przez założoną przez Piotra i Pawła Dzieduszyckich „Fundację im. Dzieduszyckich”, która nie zyskała akceptacji Związku Rodowego, stając się nawet na pewien czas przyczyną poważnego konfliktu w Rodzinie. Pamiętać jednak trzeba, iż zarząd owej fundacji, wykorzystując entuzjazm przedstawicieli lokalnych działaczy kulturalnych z Jarosławia (m.in. Grażyny Stopy) oraz zdecydowanie wójta Zarzecza Wiesława Kubickiego, doprowadził do zorganizowania w pałacu kilku głośnych przedsięwzięć kulturalnych. W jednej z nich miałem osobisty udział, jako że w pałacu odbyła się 28 stycznia 2001 roku promocja mojej książki „Dzieduszyccy”55, co pozwoliło mi zaobserwować swego rodzaju fenomen, jakim jest na tamtym terenie magia nazwiska ostatnich właścicieli Zarzecza. Promocja, obudowana koncertem muzyczno-poetyckim stała się wydarzeniem kulturalnym, na które przybyło około 200 osób nie tylko z powiatów Jarosław i Przeworsk, będąc dla wielu z nich okazją do wspomnień o Dzieduszyckich, przynoszenia związanych z nimi pamiątek.
Duży odzew w środowisku kulturalnym regionu miała inaugurująca działalność „Fundacji im. Dzieduszyckich” w pałacu w Zarzeczu wystawa malarstwa z Krzemieńca na Podolu56. Jej otwarciu w dniu 3 czerwca 2000 roku towarzyszył koncert Rzeszowskiej Orkiestry Kameralnej oraz występ Grupy Poetyckiej z Jarosławia. Pałac Dzieduszyckich począł więc na powrót wypełniać funkcje kulturalne, o jakie dbała przed laty jego twórczyni Magdalena z Dzieduszyckich Morska.
Fundacja nie przetrwała próby czasu, ale Dzieduszyccy nie przestali przyjeżdżać do Zarzecza. Kontakt nawiązany ze Związkiem Rodowym Dzieduszyckich zaowocował istotną pomocą udzielaną lokalnemu środowisku przez Izabelę z Bojanowskich Dzieduszycką (ówczesną wiceprzewodniczącą, a obecnie przewodniczącą Związku Rodowego), z której inicjatywy powstały w Warszawie Szkoły Przymierza Rodzin. Związek Rodowy Dzieduszyckich wspiera działania na rzecz funduszu stypendialnego dla Szkoły Wyższej Przymierza Rodzin, w dużej części z przeznaczeniem dla młodzieży środowisk wiejskich z Zarzecza i okolic. Niektóre z tych stypendiów fundują sami członkowie Związku. Większe grupy młodzieży (po około 45 osób) z Zarzecza i Przeworska Związek zaprasza na trzydniowe pobyty w Warszawie, zapewniając noclegi, obiady i przewodnika po mieście, umożliwiając tym samym ubogiej młodzieży zwiedzenie stolicy. Do Zarzecza okresowo zjeżdżają nie tylko Dzieduszyccy na swoje zjazdy rodzinne, ale też wiele osób ze świata kultury, na organizowane w karnawale bale. We wszystkich tych spotkaniach uczestniczy wójt Zarzecza, zainteresowany promowaniem gminy i regionu, przyciąganiem inicjatyw mogących zmniejszyć bezrobocie, wydobyć mieszkańców z marazmu ekonomicznego. Wydaje się, że pałac i potomkowie dawnych właścicieli mogą w tym pomóc, tym bardziej, że sami szukają sposobu na jego ożywienie i to najchętniej we współpracy z władzami gminy.
Związek Rodowy Dzieduszyckich na swoim drugim zjeździe w 2002 roku w Zarzeczu podjął decyzję o wyrzeczeniu się starań o odzyskanie pałacu w Zarzeczu, pod warunkiem, iż będzie on służył polskiej kulturze i edukacji. Sprzeciwiono się tym samym zamiarom sprzedaży pałacu przez starostę przeworskiego i podjęto współdziałanie ze Stowarzyszeniem Rozwoju Gminy Zarzecza. Rada Powiatu Przeworskiego, przychylając się do woli spadkobierców Włodzimierza i Wandy z Sapiehów Dzieduszyckich, podjęła w dniu 28 kwietnia 2006 roku uchwałę57w sprawie wyrażenia zgody na darowiznę Gminie Zarzecze położonego we wsi parku i pałacu z oficyną, należącego niegdyś do Dzieduszyckich. Zaznaczono, iż może być ona wykorzystywana na cele działalności kulturalnej, oświatowej, sportowej i turystycznej (a więc nie związane z działalnością zarobkową). Decyzja ta umożliwia realizację starań Związku Rodowego Dzieduszyckich o utworzenie w tych obiektach Muzeum Edukacyjnego Kresów Wschodnich i Ośrodka Spotkań Międzynarodowych. Bardzo mocno w tę sprawę zaangażował się wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Krzysztof Olendzki, a wspierają ją ks. arcybiskup Józef Michalik i władze województwa Podkarpackiego. 23 lutego 2007 roku podpisano w Zarzeczu akt notarialny, trójstronne porozumienie pomiędzy właścicielem pałacu i parku, tj. gminą Zarzecze, Związkiem Rodowym Dzieduszyckich i starostwem jarosławskim, na mocy którego powołano do życia w pałacu Muzeum Dzieduszyckich, jako Oddział Muzeum w Jarosławiu oraz Ośrodek Spotkań Międzynarodowych. 26 kwietnia 2008 roku Muzeum zostało uroczyście otwarte i poświęcone przez arcybiskupa Józefa Michalika.
Tak oto mijają dwa wieki obecności w Zarzeczu rodziny Dzieduszyckich…
Tekst ukazał się w: Zarzecze. Pałac a wieś w XIX i XX wieku, [w:] Dwór a społeczności lokalne na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, pod red. W. Cabana, M. B. Markowskiego i M. Przeniosły, Kielce 2008, s. 249-262
- Nazwa miejscowa „Zarzecze” była dość pospolita na ziemiach polskich i określała osadę położoną „za rzeką”. Jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku używano nazwy w brzmieniu „Zarzycze”. S. Rospond, Słownik etymologiczny miast i gmin PRL, Wrocław 1984, s. 447; Z. Budzyński, Zarys dziejów wsi Zarzecze (do 1944 r.)/w:/ Zarys dziejów Zespołu Szkół Rolniczych w Zarzeczu, Przemyśl 1987, s. 7. ↵
- 2Obie były córkami podsędka lubelskiego Waleriana Trembińskiego. Ludwika poślubiła Aleksandra Morskiego, a Salomea Tadeusza Dzieduszyckiego. Grzegorz Brzęk mylnie podaje, iż córką Salomei i Tadeusza Dzieduszyckich, która wyszła za Ignacego Morskiego była Katarzyna, a dopiero z tego związku urodziła się Magdalena, twórczyni parku i pałacu w Zarzeczu. G. Brzęk, Muzeum im. Dzieduszyckich we Lwowie i jego Twórca, Lublin 1994, s. 45-46. W rzeczywistości była to jedna osoba używająca dwóch imion: Magdalena Katarzyna z Dzieduszyckich Morska (1762-1847), która zmarła bezpotomnie. ↵
- Muzeum w Jarosławiu, sygn. AR 26 Zarzecze. Dzieje i opis pałacu zabytkowego w Zarzeczu, w powiecie jarosławskim położonego, dokonane na podstawie odczytu wygłoszonego na posiedzeniu Towarzystwa Miłośników Jarosławia w jesieni 1945 r. przez Włodzimierza hr. Dzieduszyckiego, s. 1 (maszynopis). ↵
- Maria Wirtemberska (1768-1854) była córką Adama Kazimierza Czartoryskiego i Elżbiety (Izabeli) z Flemmingów. W 1784 r. poślubiła księcia Fryderyka Ludwika Wirtemberskiego, ale po rozwodzie w 1793 r. często przebywała w rezydencji Czartoryskich w Puławach. W ostatnich latach życia mieszkała na stałe w Hotelu Lambert z bratem Adamem Jerzym. W czasie powstania 1794 r. krążyły pogłoski o planach wydania jej za Tadeusza Kościuszkę. J. Skowronek, Adam Jerzy Czartoryski (1770-1861), Warszawa 1994, s. 30. ↵
- O rozpoczęciu budowy w 1817 r. świadczy m.in. data wyryta na słupie podpierającym jedną z piwnic. ↵
- T. Jaroszewski, Christian Piotr Aigner – architekt, Warszawa 1970, s. 262; Te same informacje autor zawarł w swej wcześniejszej pracy: Pałac w Zarzeczu i grupa pałaców z rotundą w narożu, Warszawa 1957. ↵
- F. Prek,Czasy i ludzie, Wrocław 1959, s. 17. ↵
- MJ, sygn. AR 26 Zarzecze. Dzieje i opis pałacu … op. cit., s. 6. ↵
- K. Wolski, Morska Magdalena Katarzyna/w:/ PSB, t. XXI, s. 786-787. ↵
- SGKP, t. XIV, Warszawa 1895, s. 433. ↵
- M. Dzieduszycki, Kronika domowa Dzieduszyckich, Lwów 1865, s. 413. ↵
- 50 gravures representant les batiments de Zarzecze en Galicie, ses jardins, leurs ornements, et des fleurs, grave’es, d’apre’s ses dessins par Blaschke, Wiedeń 1833; Zbiór rysunków wyobrażających celniejsze budynki wsi Zarzecze w Galicji w obwodzie przemyskim leżącej, częścią z natury zdjętych lub uprojektowanych, z opisem budownictwa wiejskiego w sposobie holenderskim i angielskim, z ogólnemi myślami o przyozdobieniu siedlisk wiejskich przez M. M. w Wiedniu 1836 (drukiem wdowy po Antonim Straussie). ↵
- F. Prek, Czasy i ludzie, Wrocław 1959, s. 17; H. Barycz, Wśród gawędziarzy, pamiętnikarzy i uczonych galicyjskich, t. I, Kraków 1963, s. 173-178. ↵
- Biblioteka Kórnicka (BK), sygn. 7336:Korespondencja rodzinna Celestyny z Zamoyskich Działyńskiej. Mowa żałobna na pogrzebie Magdaleny z hr. Dzieduszyckich hr. Morskiej zmarłej 11 maja 1847 r. w Zarzeczu. ↵
- W „Spisie prac budowlanych zrealizowanych w 1844 r. w majątkach hr. Morskiej” przy kościele zarzeckim adnotacja: fundamenta zaczęte. Rękopis w zbiorach Izabeli z Bojanowskich Dzieduszyckiej (Warszawa). ↵
- Drewniany kościół stał na cmentarzu kościelnym naprzeciwko dzwonnicy, za wielkim ołtarzem dzisiejszej świątyni. ZNO, Dział Rękopisów, materiały akcesyjne, Archiwum Dzieduszyckich, sygn. 302/84: Ksiądz Stanisław Przybyło, Stan religijno-moralny parafii Zarzecze koło Jarosławia w latach 1939-1951, Kraków 1951, s. 6 /maszynopis pracy magisterskiej napisanej na Wydziale Teologicznym UJ/. W pracy tej położenie fundamentów pod nowy kościół datowane na 1840 r. ↵
- Testamentem z 19 kwietnia 1847 r. M. Morska zapisała bratu Józefowi swe dobra, bratankowi Ludwikowi (syn Waleriana) srebra, a prócz tego uczyniła kilka znaczących legatów dla osób nie spokrewnionych. ZNO, Dział Rękopisów, sygn. 6725/I: M. Dzieduszycki, Zapiski, s. 69. ↵
- Z. Budzyński podaje mylnie datę śmierci Józefa Dzieduszyckiego (19 maja 1847 r.). Z. Budzyński, op. cit., s. 23; Józef nie zdążył zamieszkać na stałe w Zarzeczu, jak twierdzi: R. Aftanazy, Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej, t. 6, Wrocław – Warszawa – Kraków 1995, s. 184. ↵
- ZNO, Dział Rękopisów, sygn. 6725/I: Maurycy Dzieduszycki, Zapiski, s. 69. ↵
- W ostatnich latach życia hr. Morskiej pełnomocnikiem jej dóbr był Józef Marynowski, który zastąpił na tym stanowisku Franciszka Czerkawskiego. Centralne Państwowe Archiwum Historyczne (CPAH) we Lwowie, f. 64, op. 1 spr. 347: List Stanisława Anczarskiego do Włodzimierza Dzieduszyckiego z 7 marca 1892 r. ↵
- Testatorka wymieniła z imienia szereg obdarowywanych osób, a resztę pieniędzy przeznaczyła na szkółkę dzieci polskich w Paryżu. Biblioteka Naukowa im. W. Stefanyka we Lwowie (BNL), Dział Rękopisów, f. 45, op. III, j. 441, t. 46: Testament Magdaleny Morskiej z Dzieduszyckich z 19 kwietnia 1847 r. ↵
- Projekt ten skierowali do obradującej we Lwowie komisji urzędniczej. ↵
- B. Łoziński, Agenor Gołuchowski w pierwszym okresie rządów swoich,Lwów 1901, s. 23; S. Kieniewicz,Pomiędzy Stadionem a Goslarem, Wrocław 1980, s. 15. ↵
- M. Stolarczyk, Działalność Lwowskiej Centralnej Rady Narodowej, Rzeszów 1994, s. 120. ↵
- A. Piskor, Siedem ekselencji i jedna dama, Warszawa 1959, s. 267-268. Juliusz Kossak wykorzystał te skrajnie demokratyczne poglądy hrabiego jako temat do kilku świetnych karykatur. ↵
- K. Ostaszewski-Barański, Rok złudzeń, Złoczów b.d. (ok. 1898), s. 175-178; O zniesieniu pańszczyzny przez W. Dzieduszyckiego wspominają też: W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846-1907, t. I, Kraków 1907, s. 30; S. Schnür-Pepłowski, Z przeszłości Galicji i Krakowa 1772-1862, Lwów 1895, s. 519; G. Brzęk, Muzeum… op. cit., s. 90 (błędnie datowana na 1847 r.). ↵
- ″Gazeta Narodowa” z 15 III 1857. ↵
- ″Gazeta Narodowa” z 26 V 1867. ↵
- Z. Budzyński, op. cit., s. 27. ↵
- G. Brzęk, Włodzimierz Dzieduszycki – życie i dzieło, /w:/ „Analecta” R. VII: 1998, s. 207. ↵
- Do parafii zarzeckiej należało prócz Zarzecza jeszcze pięć okolicznych wsi: Rożniatów, Łapajówka, Żurawiczki, Cieszacin Mały i Wielki. ↵
- W krypcie grobowej pod kościołem w Zarzeczu spoczęły też prochy zmarłych w ostatnich latach synów ostatniego ordynata: Jana, Tadeusza i Eustachego. ↵
- CPAH we Lwowie, f. 64, op. 1 spr. 290: List Alfonsyny Dzieduszyckiej do męża Włodzimierza z 16 października 1880 r. ↵
- Jan Mycielski (1858-1926), był synem Franciszka i Walerii z Tarnowskich. Urodził się 6 lipca 1858 r. we Wziąchowie (koło Mokronosa) w Wielkopolsce. Zmarł 22 grudnia 1926 r. w Strzyżowie, a pochowany został w Wiśniowej. Jego brat Jerzy (1856-1928) był profesorem historii Polski na UJ. BK, Teki Dworzaczka, monografie. ↵
- Maria Różańska, Wspomnienia z Zarzecza, 1965, s. 8-9 (maszynopis w posiadaniu Marii Dzieduszyckiej z Warszawy). ↵
- BNL, Dział Rękopisów, f. 45, op. III, j. 854, t. 89: Korespondencja Tadeusza Dzieduszyckiego z administratorami, T. II: 1915-1918. ↵
- Pismo Magistratu miasta Jarosławia z 1 lipca 1918 r. do hr. Dzieduszyckiego w Zarzeczu (na ręce rządcy Baranowskiego). W zbiorach Izabeli z Bojanowskich Dzieduszyckiej. ↵
- BNL, Oddział Rękopisów, f. 45, op. III, j. 5, t. 1: Protokół z XIII Zjazdu rodowego odbytego we Lwowie 12 kwietnia 1921 r.; Decyzję o wyasygnowaniu funduszy na wojsko Włodzimierz konsultował z Pawłem, ale ten nie wyraził na ten temat swojego zdania. CPAH we Lwowie, f. 64, op. 1, spr. 367: List Pawła Dzieduszyckiego do siostry Róży Dzieduszyckiej z 23 stycznia 1919 r. ↵
- Za stworzenie owego oddziału gen. Rozwadowski chciał udekorować wówczas Włodzimierza Dzieduszyckiego krzyżem walecznych, ale ten odznaczenia nie przyjął. ZNO, Dział Rękopisów, materiały akcesyjne, Archiwum Dzieduszyckich, sygn. 303/84: Własnoręczny życiorys spisany przez Włodzimierza Dzieduszyckiego jun. ↵
- Wanda była też przewodniczącą owego koła. M. Różańska, op. cit. ↵
- ZNO, Dział Rękopisów, materiały akcesyjne, Archiwum Dzieduszyckich, sygn. 304/84: List ojca Stanisława Wawryna T.J. z Nowego Sącza z 20 lipca 1943 r. do Włodzimierza Dzieduszyckiego i odpowiedź tego drugiego z 29 lipca t. r. ↵
- M. Różańska, Wspomnienia z Zarzecza, op. cit., s. 7. ↵
- Ksiądz S. Przybyło, op. cit., s. 10. ↵
- ZNO, Dział Rękopisów, materiały akcesyjne, Archiwum Dzieduszyckich, sygn. 303/84: Notatka Stanisława Dzieduszyckiego o okresie okupacji w Zarzeczu, spisana w październiku 1960 roku. ↵
- Relacja ustna Anny z Dzieduszyckich Machnikowej z 9 stycznia 1999 roku. ↵
- ZNO, Dział Rękopisów, materiały akcesyjne, Archiwum Dzieduszyckich, sygn. 303/84: Własnoręczny życiorys spisany przez Włodzimierza Dzieduszyckiego jun. ↵
- Tamże: Notatka Stanisława Dzieduszyckiego o okresie okupacji w Zarzeczu, spisana w październiku 1960 roku. ↵
- Ksiądz S. Przybyło, op. cit., s. 11. Wojska niemieckie opuściły Zarzecze 25 lipca 1944 r. M. Różańska, Wspomnienia z Zarzecza, op. cit. ↵
- ZNO, Dział Rękopisów, materiały akcesyjne, Archiwum Dzieduszyckich, sygn. 300/84. ↵
- M. Różańska, op. cit., s. 9. ↵
- Rozmowa przeprowadzona z Marią Dzieduszycką, Elżbietą Karską, Teresą Douchy i Katarzyną Herbert 2 grudnia 1999 r. w Warszawie. W innych relacjach pojawia się też data 10 października. Por. J. Dzieduszycki, Trzy lata… op. cit., s. 10. ↵
- Zaświadczenie o zwolnieniu Włodzimierza Dzieduszyckiego z aresztu w Rzeszowie podpisał 29 listopada 1944 r. ppor. Bojonowski. W zbiorach Marii Dzieduszyckiej z Warszawy. ↵
- Pismo wojewody przemyskiego Jana Musiała z 17 marca 1992 r. do Jana i Eustachego Dzieduszyckich. W zbiorach Marii Dzieduszyckiej z Warszawy. ↵
- Był to podwójny pogrzeb, bowiem wraz z Włodzimierzem chowano jego żonę, Wandę z Sapiehów, zmarłą 4 grudnia 1978 r. ↵
- ″Gazeta Jarosławska” z 7 II 2001; „Pogranicze” z 6 II 2001; ↵
- Kustoszem owej wystawy, pt. „Tam Gdzie Ikwy Srebrne Fale Płyną” była mgr Urszula Olbromska. ↵
- Uchwała nr XXXVI/252/06 Rady Powiatu Przeworskiego z dnia 28 kwietnia 2006 roku. ↵