„Nie można napisać o nim romansu. Jest tak szczelnie ukryty za swoimi obrazami i freskami, że niepodobna domyślić się jego życia osobistego, jego miłości i przyjaźni, ambicji, gniewu i smutku. Dostąpił najwyższej łaski, jaką darzy artystów roztargniona historia, gubiąca dokumenty, zacierająca ślady życia. Jeśli trwa, to nie dzięki anegdocie o nędzach swego życia, szaleństwach, upadkach i wzlotach. Cały został pochłonięty przez dzieło.
Wyobrażam go sobie, jak idzie wąską ulicą San Sepolcro w stronę miejskiej bramy, za którą jest już tylko cmentarz i umbryjskie wzgórze. Ma szary płaszcz zarzucony na szerokie ramiona. Jest niski, krępy, idzie pewnym chłopskim krokiem. Odpowiada na pozdrowienia milcząco.
Tradycja mówi, że pod koniec życia oślepł. Niejaki Marco di Longara opowiadał Bertowi degli Albertiemu, że jako mały chłopiec chodził po ulicach Borgo San Sepolcro ze starym, ślepym malarzem, imieniem Piero della Francesca.
Mały Marco nie domyślał się pewnie, że prowadził za rękę światło”.
Zbigniew Herbert, Piero della Francesca, z: Barbarzyńca w ogrodzie, Wrocław 1997
Zbigniew Herbert urodził się 29 października 1924 roku we Lwowie. Dzisiaj mija 99. rocznica Jego urodzin. Katarzyna z Dzieduszyckich Herbertowa – córka Wandy z Sapiehów i Włodzimierza Dzieduszyckich – powiedziała kiedyś, że aby zrozumieć Herberta, trzeba czytać Barbarzyńcę w ogrodzie.