tekst: prof. Kazimierz Karolczak
W pierwszej połowie XVIII wieku Zarzecze wchodziło w skład dóbr pruchnickich należących do rodziny Morskich, która poprzez związki małżeńskie skoligaciła się wkrótce z Dzieduszyckimi. Decydujący dla przyszłych losów majątku był fakt poślubienia w 1783 roku przez Ignacego Morskiego swej kuzynki Magdaleny, córki Tadeusza Dzieduszyckiego.
Od samego początku związek ten nie był zbyt udany. Trudno się więc dziwić, że Magdalena niechętnie spędzała czas w Pruchniku, a korzystała z każdej okazji do podróżowania po kraju i Europie. Wracając z podróży chętnie zatrzymywała się w Zarzeczu, gdzie za mieszkanie służył jej skromny domek ekonomski z niewielką oficyną. W latach 1817–23 wybudowała tam własną, wzorową wiejską rezydencję, która w krótkim czasie stała się czołowym, obok Łańcuta i Przeworska, ośrodkiem życia towarzyskiego i kulturalnego w całym regionie.
Hrabina Morska zafascynowana architekturą holenderską próbowała przenieść do swych dóbr tamtejszy typ budynków gospodarczych i zagrody chłopskiej. Eksperyment z umieszczeniem chłopów zarzeckich w obcych dla nich warunkach nie powiódł się, ale pomysły hrabiny wzbudziły szerokie zainteresowanie w całej monarchii, do czego szczególnie przyczyniły się wydane przez nią w Wiedniu dwa wspaniałe albumy rozsławiające Zarzecze.
Po upadku powstania listopadowego Magdalena Morska na znak żałoby wycofała się z życia towarzyskiego, przestała urządzać bale, a otworzyła bramy pałacowe dla emigrantów licznie przybywających z Królestwa Polskiego. Udzielała im pomocy materialnej, wyprawiała zagranicę. Sama przywdziała symboliczne czarne szaty, z którymi nie rozstawała się już do śmierci.
Morscy nie mieli dzieci, a Magdalena (przeżyła męża aż o 28 lat) pozostawiła w 1847 roku cały majątek swemu bratu Józefowi Dzieduszyckiemu z Poturzycy pod Sokalem. Ten, cieszący się dużym autorytetem, galicyjski arystokrata posiadał wówczas majątki we wszystkich trzech zaborach, a sławę przyniosło mu stworzenie tzw. Biblioteki Poturzyckiej i hojny mecenat sprawowany nad polską kulturą i nauką. Sam w Zarzeczu nie zdążył zamieszkać, gdyż zmarł kilka tygodni po siostrze Magdalenie Morskiej. Ogromną fortunę przekazał swemu jedynemu potomkowi Włodzimierzowi Dzieduszyckiemu, który z Zarzecza uczynił jedną z czterech swoich siedzib i wzorcowe gospodarstwo hodowlane, do którego sprowadzał zagraniczne rasy bydła.
Hrabia Włodzimierz szybko stał się jednym z bardziej znanych mecenasów kultury na ziemiach polskich. Nie tylko rozwinął i przeniósł do Lwowa stworzoną przez ojca bibliotekę, ale założył tam Muzeum Przyrodnicze im. Dzieduszyckich, które ofiarował w 1880 roku krajowi, opierając jego byt materialny na utworzonej w 1893 roku ordynacji poturzycko-zarzeckiej. W drugiej połowie XIX wieku Zarzecze nieodmiennie kojarzono z osobą Włodzimierza Dzieduszyckiego, marszałka Sejmu Krajowego, propagatora artystycznego rzemiosła ludowego, organizatora największych wówczas wystaw rolniczo-przemysłowych w Galicji i w Europie. Do Zarzecza przysyłano prośby o wsparcie, o sfinansowanie wydawnictw i naukowych wypraw badawczych, a szczególnie o stypendia dla ubogiej młodzieży. Wśród licznego grona uczniów i studentów kształconych na koszt Włodzimierza Dzieduszyckiego był m.in. Adam Chmielowski, późniejszy święty Brat Albert.
Pierwszy ordynat położył ogromne zasługi dla galicyjskiego szkolnictwa. Był współorganizatorem Krajowej Szkoły Gospodarstwa Lasowego (1874), samodzielnie stworzył Krajową Szkolę Garncarską w Kołomyi (1876), a we wszystkich swoich dobrach zakładał szkoły elementarne. Swoim mecenatem objął także kościół, a w jego rozległych majątkach nie było konfliktów religijnych. Kolator równie troskliwie opiekował się świątyniami obrządku łacińskiego, jak i greckiego, budując w należących do niego wsiach zarówno kościoły, jak i cerkwie. Najbardziej znany z tych kościołów stanął w 1880 roku obok pałacu w Zarzeczu, na fundamentach założonych jeszcze przez Magdalenę Morską. Pod wielkim ołtarzem świątyni znalazła miejsce krypta grobowa, w której Włodzimierz Dzieduszycki złożył prochy swych rodziców, a potem i sam w niej spoczął wraz z najbliższą rodziną. W późniejszy wygląd kościoła wpisały się też kolejne pokolenia Dzieduszyckich i osób z nimi spowinowaconych.
Po śmierci Włodzimierza Dzieduszyckiego (1899) Zarzecze stało się siedzibą kolejnych ordynatów: Tadeusza i Włodzimierza jun. Korzystali oni z powierzonego im majątku zgodnie zasadami zapisanymi w Akcie fundacyjnym ordynacji i podlegali kontroli Rady Ordynackiej, nad którą z kolei pieczę sprawował powołany w tym celu sąd. Przede wszystkim zaspokojone musiały być potrzeby Muzeum Przyrodniczego i Biblioteki Poturzyckiej, a dopiero potem rodziny ordynata. Przed pierwszą wojną światową znacznie unowocześniono poziom gospodarowania w Zarzeczu, folwarki wyposażono w maszyny rolnicze, zmeliorowano łąki, ogrodzono pastwiska. W 1912 roku wyremontowany został pałac, który przystosowano do obowiązujących wówczas standardów życia. Pojawiły się wodociągi, doprowadzone również do budynków ordynackich, obór i stajni. Wszystkim pracownikom zapewniono opiekę lekarską, kontraktując lekarza z Jarosławia, którego do Zarzecza dowoziły dworskie konie. Przepisywane chorym lekarstwa opłacał zarząd ordynacji.
Lata pierwszej wojny światowej i kryzys gospodarczy okresu międzywojennego podcięły wprawdzie ekonomiczne podstawy funkcjonowania ordynacji, ale nie zmieniły nadzwyczaj dobrych stosunków właścicieli majątku z mieszkańcami Zarzecza. Trzy pokolenia Dzieduszyckich nie tylko nie nadużywały swej uprzywilejowanej pozycji, ale należycie wywiązywały się z obowiązków właściciela ziemskiego wobec wsi. Pałac patronował wszelkim inicjatywom oświatowym, kulturalnym i religijnym w Zarzeczu, wypełniał swe funkcje związane z opieką społeczną, a wobec pracowników ordynacji także opieką emerytalną. Po pierwszej wojnie światowej aktywnie angażowała się w życie wsi żona ostatniego ordynata, Wanda z Sapiehów, z której inicjatywy założono m. in. Koło Gospodyń Wiejskich Parafii Zarzecze.
Związków tych nie przerwała nawet likwidacja ordynacji oraz wysiedlenie ostatniego ordynata i jego rodziny. Nową władzę zaskoczyli chłopi z Zarzecza i okolic, którzy w październiku 1944 roku gremialnie stanęli w obronie ordynata, aresztowanego przez UB. Włodzimierz Dzieduszycki do końca życia w 1971 roku utrzymywał stały kontakt z kilkoma osobami zamieszkałymi w Zarzeczu, a korespondencję od nich gromadził w teczce z napisem „Przyjaciele z Zarzecza”
Kraków, 13 czerwca 2000 r.