Skip to main content

Ks. Stefan Wyszyński w Zarzeczu 1942 r.

Prymas Wyszyński  przebywał w pałacu w Zarzeczu na zaproszenie Wandy i Włodzimierza Dzieduszyckich od 23 kwietnia do 5 czerwca 1942 roku. Podawanym oficjalnie powodem wizyty księdza profesora była potrzeba głoszenia rekolekcji, z których oddzielnie skorzystała młodzież z pałacu i okolicznych miejscowości, a oddzielnie dorośli. Prawdziwym powodem przedłużonych “rekolekcji” było zbytnie zainteresowanie władz niemieckich osobą księdza profesora Wyszyńskiego. Stąd na czas pobytu w Zarzeczu przybrał on pseudonim „Siostry Cecylii”. Na takie personalia adresowana była przychodząca doń korespondencja. Poniżej publikujemy artykuł, który pochodzi z książki Grażyny Stopy Śladami kardynała prymasa Stefana Wyszyńskiego w Jarosławiu i w Zarzeczu, która ukazała się w 2001 roku

Grażyna Stopa. Profesorskie rekolekcje 

W Zarzeczu, położonym niedaleko Przeworska (w województwie podkarpackim), znajduje się pałac, który był siedzibą rodową Dzieduszyckich. Zbudowany na początku dziewiętnastego wieku, z cylindryczną narożną rotundą wzorowaną na świątyni Sybilli w Puławach, do dziś pozostaje w dobrym stanie. Tuż obok, w bezpośrednim sąsiedztwie stoi Kościół Parafialny pw. Michała Archanioła (fundatorem kościoła był twórca ordynacji, hrabia Włodzimierz Dzieduszycki – założyciel lwowskiego Muzeum Przyrodniczego). Obie wiekowe budowle dzieli jedynie park, a spośród wielu rosnących w nim drzew wyróżnia się jedno… To górujący nad pałacem trzystuletni platan, gałęziami niemal „stukający” w pałacowe okna. Jest wciąż żywym, zieleniejącym każdej wiosny pomnikiem bogatej i pięknej historii ordynacji, a co najważniejsze – historii życzliwością zapisanej w ludzkich sercach. Wyraźnie też zapisanej w dziejach Kościoła, gdyż wśród Dzieduszyckich były powołania kapłańskie i zakonne. 

W czasach wojennej zawieruchy pałac był miejscem, do którego chętnie przyjeżdżali poszukujący spokoju, a będący w zasięgu zainteresowania niemieckiej żandarmerii. Ostatni ordynat, hrabia Włodzimierz Dzieduszycki, wszystkich chętnie do Zarzecza zapraszał, a przybywających podejmował z należytym szacunkiem. Gościnność ordynata wspierała jego żona hrabina Wanda Sapieżanka Dzieduszycka. Była osobą bardzo pobożną, a przez to nieskazitelnym autorytetem dla dzieci – szczególnie dla córek. Podobnie dla służby. Dość wspomnieć, że obecność na codziennej modlitwie dotyczyła wszystkich mieszkańców pałacu. Poranny i wieczorny pacierz w urządzonej w pałacu kaplicy (poranny odmawiano o siódmej, wieczorny zwykle między dziewiętnastą a dwudziestą) kończono wspólnym śpiewem pieśni, odpowiednich dla pory roku liturgicznego.

W Zarzeczu żyją jeszcze osoby pamiętające tamte czasy. Należy do nich pani Władysława Hady z Kisielowa. 

Dziś pracę „u państwa” wspomina z odrobiną tęsknoty: „Dla mnie to były dobre czasy… Hrabina była dobrą i wymagającą matką. Poranne i wieczorne modły zaczynała dopiero, gdy wszyscy weszli do kaplicy. Mowy nie było, by któraś z córek przyszła na modlitwę w makijażu, czy w ekstrawaganckim stroju. Na co dzień też ubierano się skromnie, najczęściej w białe bluzki i granatowe, plisowane spódniczki”. Pani Hady pamięta wielu różnych gości hrabiostwa, także osoby duchowne, choć personalia odwiedzających były poza wiedzą służby. Pamięta też księdza, który „zabawił” nieco dłużej. Dziś wspomina Go drżącym głosem: „Był młody, a twarz miał poważną. Prowadził rozmowy z hrabiną. Czasami w ogrodzie z dziećmi spacerował”. 

Bywało, że pani Władysława zanosiła Mu do pokoju drugie śniadanie albo podwieczorek. Hrabia Włodzimierz przeznaczył dla Niego najlepszy pokój na parterze, zwany „żółtym”. Pokój przylegał bezpośrednio do pomieszczenia, w którym znajdowała się pałacowa kaplica. Tam – za zgodą biskupa przemyskiego – tajemniczy, a z perspektywy czasu widać, że Wyjątkowy Gość, odprawiał Msze święte. 

Owym Wyjątkowym Gościem (co dłużej „zabawił”) był ksiądz profesor Stefan Wyszyński. W Zarzeczu w pałacu przebywał – na zaproszenie ordynata Włodzimierza od 23. kwietnia do 5. czerwca 1942 roku. Podawanym oficjalnie powodem wizyty Księdza Profesora była potrzeba głoszenia rekolekcji. Tym bardziej, że Dzieduszyccy „wykorzystali” dłuższy pobyt księdza i poprosili o wygłoszenie kilku kazań. Ksiądz Profesor chętnie to uczynił. Z rekolekcji oddzielnie skorzystała młodzież z pałacu i okolicznych miejscowości (m. in. z Przeworska od Lubomirskich), a oddzielnie dorośli. Prawdziwym powodem przedłużonych ,rekolekcji” było zbytnie zainteresowanie władz niemieckich osobą księdza profesora Wyszyńskiego. Stąd na czas pobytu w Zarzeczu przybrał pseudonim „Siostry Cecylii”. Na takie personalia adresowana była przychodząca doń z zewnątrz korespondencja. 

Sporo czasu spędzał ksiądz Wyszyński na rozmowach z hrabiną Wandą. Chętnie urządzał sobie krótkie wycieczki do lasu. Nie stronił też od przebywania w ogrodzie pośród drzew i krzewów, podziwiając zapewne ich urodę. Obserwując zainteresowanie spacerami, jakie wykazywał goszczący w rodzinie ksiądz, dziewiętnastoletnia wówczas Maria (córka ordynata, obecnie mieszkająca w Warszawie razem ze swoją siostrą Elżbieta – wdowa po inż. Andrzeju Karskim)1 zaproponowała… konną wycieczkę. Gość chętnie skorzystał z pomysłu hrabianki, zwłaszcza że celem przejażdżki miały być czereśniowe sady, znajdujące się na wzgórzu oddalonym od pałacu o niespełna trzy kilometry, tuż pod lasem wolskim. 

Do czereśniowych sadów jechali przez pola. W pewnym momencie koń z zaprzęgu czymś wystraszony ostro pociągnął i bryczka się wywróciła. Maria w ostatniej chwili zdążyła wyskoczyć, ale ksiądz profesor Wyszyński – nie. Ni stąd ni zowąd więc znalazł się… pod bryczką – na szczęście nic Mu się nie stało. Maria mocno się wystraszyła, Ksiądz zaś z uśmiechem się podniósł i poszedł uspokajać rączego konika. 

Po wyjeździe z Zarzecza Ksiądz Profesor zwrócił się pisemnie do wszystkich członków rodziny (do każdego osobno) z poradami, przestrogami i naukami.

Przekazujący te informacje i relacje Piotr Dzieduszycki, syn Eustachego2, a więc w prostej linii wnuk ostatniego ordynata, poczytuje sobie za wyjątkowy zaszczyt, że z rąk Prymasa Tysiąclecia otrzymał Pierwszą Komunię Świętą. Było to w Warszawie – tak jak napisał we własnoręcznie sporządzonej notatce. 

Zarzecze miało wyjątkowe szczęście: wyniesionego dziś na ołtarze Sługę Bożego ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego gościło raz jeszcze – tego samego 1942 roku. 20. sierpnia do pałacu zjechała bliższa i dalsza rodzina ordynata. Z Krakowa przyjechał też ksiądz profesor Wyszyński, by udzielić ślubu Janowi Dzieduszyckiemu (synowi ordynata Włodzimierza) i Marii Brzozowskiej3. Wtedy także po raz pierwszy odprawił Mszę Świętą w miejscowym kościele. 

Obecnie w pałacu Dzieduszyckich w Zarzeczu mieści się Biblioteka Gminna nosząca imię Prymasa Tysiąclecia Ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Urządzono ją w pokoju, w którym mieszkał, będąc u Dzieduszyckich w 1942 roku. Uroczystość inauguracyjna odbyła się 7 czerwca 1992 roku, a tablicę upamiętniającą to wydarzenie poświęcił ówczesny metropolita przemyski ks. arcybiskup Ignacy Tokarczuk. Na uroczystości obecni byli: Eustachy Dzieduszycki (syn Włodzimierza, ostatniego ordynata) wraz ze swoim synem Piotrem oraz żyjący jeszcze wówczas dwaj inni synowie ordynata: Tadeusz 4 i Jan, dla którego zapewne była to uroczystość wyjątkowa. Wszak to patron biblioteki kiedyś błogosławił mu na dorosłą, małżeńską życiową drogę. 

Stowarzyszenie Związek Rodowy Dzieduszyckich dziękuje pani Grażynie Stopie za udzielenie zgody na publikację artykułu pochodzącego z Jej książki Śladami kardynała prymasa Stefana Wyszyńskiego w Jarosławiu i w Zarzeczu, wydanej w 2001 roku.

  1. Od redakcji: Maria Dzieduszycka 1923-2014, Elżbieta Karska 1925-2003.
  2. Od redakcji: Eustachy 1917-1997, Piotr 1946-2014.
  3. Od redakcji: Jan 1916-1995, Maria z Brzozowskich 1922-1995.
  4. Od redakcji: Tadeusz, najstarszy syn Wandy i Włodzimierza 1913-1997.